15.12.2010 00:07
Nostalgicznie
Jak zauważyłem u innych zima często powoduje u nas tęsknotę i jest dobrym czasem do wspominania i refleksji. Ze mną nie jest inaczej dlatego też postanowiłem opisać swoje początki przygody z Agą.
Był piękny dzień... Nie no dobra bez takich :P
Tdra spodobała mi się od pierwszego widzenia. Początek naszej
znajomości był w sumie dość dziwny, a za razem normalny. Jako że
moje pierwsze moto jest prezentem od ojca miałem teoretycznie
dość łatwą drogę do pierwszego moto. Ale od początku...
Gdy zapisywałem się na prawko to dla mnie priorytetem było
posiadanie zarówno kategorii A i B, przez co moja droga do
upragnionego uprawnienia do śmigania po drogach publicznych była
dość długa. Nie bez powodu był to, że jestem z grudnia więc
musiałem czekać do wiosny, aby zdawać na moto. W każdym bądź
razie prawko na moto otrzymałem dopiero kilka miesięcy po kat. B.
Jednak byłem w pełni szczęśliwy ponieważ dalej było z
górki, przynajmniej tak mi się wydawało, że będzie.
Jak już wcześniej wspomniałem ojciec sprezentował mi
moto, ale co za tym idzie miał sporo do powiedzenia w kwestii
wyboru. Sam fakt poszukiwania trwał pewien czas, aż pewnego razu
wybraliśmy się na giełdę. Obejrzeliśmy z ojcem wszystkie maszyny
dostępne tego dnia w tym miejscu. Kilka było ciekawych
sprzętów. Oczywiście mnie interesowały te jak największe,
a ponadto chciałem jak najszybciej zostać posiadaczem własnych
2oo. Jednak ojciec trochę mnie przystopował, zarówno w
temacie pojemności jak i szybkości podjęcia decyzji. Suma sumaru
wpadła nam w oko tdra. Co prawda zarówno ja jak i ojciec
niewiele znając się na tym jak ocenić moto przy zakupie
ocenialiśmy tylko ogólny wygląd.
Umówiliśmy się z właścicielem, że zadzwonimy do niego i
przyjedziemy w ciągu tygodnia, żeby dokładniej obadać moto i
ewentualnie dokonać zakupu. Jak planowaliśmy tak zrobiliśmy. Nie
mogłem się doczekać tego dnia, którego mieliśmy pojechać i
powtórnie ocenić tdrę. Gdy dotarliśmy na miejsce zdziwiły
mnie 3 rzeczy.
Po pierwsze facet był strasznie przyjazny,
nie wiem z czego to wynikało, ale najpierw ogarnął taki jakby
friend make pokazał na podwórko, warsztat swój
(wulkanizator, syn mechanikę ogarniał) itp. W sumie niby nic
nadzwyczajnego, chciał zrobić dobre wrażenie żeby sprzedać moto,
ale wyszło mu to jakoś strasznie naturalnie, w sumie możliwe, że
to po prostu taki typ człowieka.
Drugą rzeczą dość dziwną
było to, że sprzedawca mówił, że motocykl jest syna tylko
on go sprzedaje, a sam zainteresowany nie był nawet obecny.
Trzecią, a zarazem najciekawszą i najdziwniejszą rzeczą było
to, że szanowny pan nie miał nawet kasku i gdy zaproponował mi
przejażdżkę musiałem śmigać bez jakiejkolwiek ochrony. Co prawda
ja niewiele myśląc od razu na propozycję czy chcę się przejechać
odpowiedziałem twierdząco. Początkowo pocisnąłem bez niczego, ale
oczy zaczęły mi łzawić wtedy skojarzyłem sobie, że mam okulary.
Tego dnia 1-szy raz przekroczyłem 100km/h na moto. Szczerze to
było to jakieś 102 może, ale zawsze :D Wracając do
głównego wątku - jamsza tylko zyskała w moich oczach i
zakup doszedł do skutku.
Z perspektywy czasu muszę
przyznać, że mieliśmy niesamowity fart podczas tej transakcji,
ponieważ moto sprawuje się wręcz wzorcowo. W sumie to sprawdziła
się zasada, że pierwsza myśl jest najlepsza. W tym wypadku raczej
pierwsze uczucie :) Ponadto muszę przyznać, że jestem szczęśliwy
z tego, że jestem właścicielem własnie Agi, a nie jakiegoś
potężnego sprzętu, ponieważ miałem na drogach kilka takich
sytuacji, które na większym sprzęcie mogłyby spowodować,
że dziś nie pisałbym na riderblogu. W sumie to jedyną rzeczą
jakiej dziś żałuję to to, że przez te 2 lata posiadania tdry
nakręciłem tak mało km, gdyż początkowo jakoś szkodowałem floty
na wachę i nie chciałem nabijać bez sensu przebiegów.
Teraz gdy już się w to wciągnąłem wiem, że nie warto było
sknerzyć, a trzeba było jeździć na maxa ile się tylko dało.
Ale się rozpisałem :P Mam nadzieję, że mój opis
nie zanudzi nikogo z czytających moje wypociny :D
LwG i oby do wiosny {wiem,wiem powtarzam się, ale strasznie nie
lubię czekać i bym chciał żeby jak najszybciej przyszła nasza
pora, abym mógł w końcu wziąć się za nabijanie konkretnych
przebiegów ;) }
Komentarze : 3
@Porta Latina chyba dopuszcza się taką wersję jaką ja umieściłem: http://www.miejski.pl/slowo-Suma+Sumarum
@ mister trolu9 nie no bez przesady aż tak źle chyba nie jest :D A ogólnie to nigdy nie uważałem siebie za fotogenicznego :p
zabujcze to zdjęcie masz....... twój wyraz twarzy zdaje się mówić : nie chce mi się żyć/co ja tu robie kuna.
Raczej "summa summarum"... No chyba że miałeś na myśli "sumę smaru".
Archiwum
Kategorie
- Mechanika (1)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (3)