Najnowsze komentarze
komandos2011 do: Trudne początki z blogiem
to zbieram sie do czytania i zachę...
ja też staram sie robic przy mojej...
Katamaraniarz do: Serwisowania początek
Najważniejsze są chęci a resztę si...
@Porta Latina chyba dopuszcza się ...
mister trolu9 do: Nostalgicznie
zabujcze to zdjęcie masz....... tw...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

15.12.2010 00:07

Nostalgicznie

Jak się zaczęła moja znajomość z Agą

Jak zauważyłem u innych zima często powoduje u nas tęsknotę i jest dobrym czasem do wspominania i refleksji. Ze mną nie jest inaczej dlatego też postanowiłem opisać swoje początki przygody z Agą.

 Był piękny dzień... Nie no dobra bez takich :P Tdra spodobała mi się od pierwszego widzenia. Początek naszej znajomości był w sumie dość dziwny, a za razem normalny. Jako że moje pierwsze moto jest prezentem od ojca miałem teoretycznie dość łatwą drogę do pierwszego moto. Ale od początku...

Gdy zapisywałem się na prawko to dla mnie priorytetem było posiadanie zarówno kategorii A i B, przez co moja droga do upragnionego uprawnienia do śmigania po drogach publicznych była dość długa. Nie bez powodu był to, że jestem z grudnia więc musiałem czekać do wiosny, aby zdawać na moto. W każdym bądź razie prawko na moto otrzymałem dopiero kilka miesięcy po kat. B. Jednak byłem w pełni szczęśliwy ponieważ dalej było z górki, przynajmniej tak mi się wydawało, że będzie.

Jak już wcześniej wspomniałem ojciec sprezentował mi moto, ale co za tym idzie miał sporo do powiedzenia w kwestii wyboru. Sam fakt poszukiwania trwał pewien czas, aż pewnego razu wybraliśmy się na giełdę. Obejrzeliśmy z ojcem wszystkie maszyny dostępne tego dnia w tym miejscu. Kilka było ciekawych sprzętów. Oczywiście mnie interesowały te jak największe, a ponadto chciałem jak najszybciej zostać posiadaczem własnych 2oo. Jednak ojciec trochę mnie przystopował, zarówno w temacie pojemności jak i szybkości podjęcia decyzji. Suma sumaru wpadła nam w oko tdra. Co prawda zarówno ja jak i ojciec niewiele znając się na tym jak ocenić moto przy zakupie ocenialiśmy tylko ogólny wygląd.

Umówiliśmy się z właścicielem, że zadzwonimy do niego i przyjedziemy w ciągu tygodnia, żeby dokładniej obadać moto i ewentualnie dokonać zakupu. Jak planowaliśmy tak zrobiliśmy. Nie mogłem się doczekać tego dnia, którego mieliśmy pojechać i powtórnie ocenić tdrę. Gdy dotarliśmy na miejsce zdziwiły mnie 3 rzeczy.
Po pierwsze facet był strasznie przyjazny, nie wiem z czego to wynikało, ale najpierw ogarnął taki jakby friend make pokazał na podwórko, warsztat swój (wulkanizator, syn mechanikę ogarniał) itp. W sumie niby nic nadzwyczajnego, chciał zrobić dobre wrażenie żeby sprzedać moto, ale wyszło mu to jakoś strasznie naturalnie, w sumie możliwe, że to po prostu taki typ człowieka.
Drugą rzeczą dość dziwną było to, że sprzedawca mówił, że motocykl jest syna tylko on go sprzedaje, a sam zainteresowany nie był nawet obecny.
Trzecią, a zarazem najciekawszą i najdziwniejszą rzeczą było to, że szanowny pan nie miał nawet kasku i gdy zaproponował mi przejażdżkę musiałem śmigać bez jakiejkolwiek ochrony. Co prawda ja niewiele myśląc od razu na propozycję czy chcę się przejechać odpowiedziałem twierdząco. Początkowo pocisnąłem bez niczego, ale oczy zaczęły mi łzawić wtedy skojarzyłem sobie, że mam okulary. Tego dnia 1-szy raz przekroczyłem 100km/h na moto. Szczerze to było to jakieś 102 może, ale zawsze :D Wracając do głównego wątku - jamsza tylko zyskała w moich oczach i zakup doszedł do skutku. 

Z perspektywy czasu muszę przyznać, że mieliśmy niesamowity fart podczas tej transakcji, ponieważ moto sprawuje się wręcz wzorcowo. W sumie to sprawdziła się zasada, że pierwsza myśl jest najlepsza. W tym wypadku raczej pierwsze uczucie :) Ponadto muszę przyznać, że jestem szczęśliwy z tego, że jestem właścicielem własnie Agi, a nie jakiegoś potężnego sprzętu, ponieważ miałem na drogach kilka takich sytuacji, które na większym sprzęcie mogłyby spowodować, że dziś nie pisałbym na riderblogu. W sumie to jedyną rzeczą jakiej dziś żałuję to to, że przez te 2 lata posiadania tdry nakręciłem tak mało km, gdyż początkowo jakoś szkodowałem floty na wachę i nie chciałem nabijać bez sensu przebiegów. Teraz gdy już się w to wciągnąłem wiem, że nie warto było sknerzyć, a trzeba było jeździć na maxa ile się tylko dało.

Ale się rozpisałem :P Mam nadzieję, że mój opis nie zanudzi nikogo z czytających moje wypociny :D 

LwG i oby do wiosny {wiem,wiem powtarzam się, ale strasznie nie lubię czekać i bym chciał żeby jak najszybciej przyszła nasza pora, abym mógł w końcu wziąć się za nabijanie konkretnych przebiegów ;) }

 

Komentarze : 3
2010-12-15 22:39:53 VeRTe

@Porta Latina chyba dopuszcza się taką wersję jaką ja umieściłem: http://www.miejski.pl/slowo-Suma+Sumarum

@ mister trolu9 nie no bez przesady aż tak źle chyba nie jest :D A ogólnie to nigdy nie uważałem siebie za fotogenicznego :p

2010-12-15 22:05:05 mister trolu9

zabujcze to zdjęcie masz....... twój wyraz twarzy zdaje się mówić : nie chce mi się żyć/co ja tu robie kuna.

2010-12-15 19:26:31 Porta Latina

Raczej "summa summarum"... No chyba że miałeś na myśli "sumę smaru".

  • Dodaj komentarz

Tagi

życie (1), 1-szy wpis (1), 2-gi wpis (1), 3-ci wpis (1), 4-ty wpis (1), 5-ty wpis (2), 6-sty wpis (1), 7-my wpis (1), 125 (5), biker i pokora (1), ciuchy (1), filozoficznie (1), koniec sezonu (2), lenistwo (1), outfit (1), początek (1), sepuku (1), shopping (1), TDR (9), usterka (1), usterki (2), VeRTe (1), Yamaha (5), zawieszenie (1), zima (2)